– Dzień dobry. Humbert Humbert z firmy Play – usłyszałem, gdy odebrałem telefon.
– Jeśli pan pozwoli, zajmę panu chwilę czasu i przedstawię naszą promocyjną ofertę, którą specjalnie dla pana przygotowaliśmy. Informuję, że w trosce o dobro naszych klientów, nasza rozmowa będzie nagrywana...
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, Humbert Humbert zarzucił mnie już potokiem kuszących propozycji, snując przede mną wizję wspaniałej przyszłości. Próbowałem mu parę razy przerwać, ale bezbłędnie odgadywał moje myśli, uprzedzając je zawczasu. Po jakichś dwudziestu minutach tej konwersacji, podczas której zdążyłem zjeść śniadanie i umyć zęby, zauważyłem, że powoli dobiega do końca.
– Jeżeli akceptuje pan naszą ofertę, to proszę o ustne wyrażenie zgody, ponieważ jak mówiłem, nasza rozmowa jest nagrywana – powiedział tonem nieprzewidującym innej odpowiedzi, niż właściwa.
– No ale Wojewódzki jest w Playu – oświadczyłem, przypominając sobie reklamę, którą właśnie widziałem. Zapanowała chwila ciszy. Mój rozmówca widocznie próbował poukładać sobie w głowie tę skomplikowaną odpowiedź, która nie pasowała do żadnego schematu.
– No i co z tego? – zapytał w końcu, zadziwiająco zwięźle jak na kogoś tak wygadanego.
– To, że ja go nie lubię.
Tym razem zapanowała jeszcze dłuższa chwila ciszy, mimo że bynajmniej nie mówiłem po niemiecku. Uwielbiam tak zaskakiwać natrętnych telemarketerów. Syciłem się jak wąż nad upolowanym kurczakiem.
– No to go wywalimy – padła nieoczekiwana odpowiedź.Kurczak stanął mi w gardle i wydałem odgłos przetykającego się zlewu, po czym nastąpiła najdłuższa chwila ciszy w moim życiu.