Krewka pchła
Pewna bardzo krewka pchła,
co się z psami dobrze zna,
pieskie życie musi wieść,
bo znów nie ma dziś co jeść.
Więc przeklina wciąż: Psia Krew!
Przecież to regułom wbrew,
żeby lało tak co dnia,
że nie wygnasz nawet psa.
Z żalu by upiła się
i przespała mokre dnie,
szkopuł pewien tylko w tym,
że się upić nie ma czym.
Tak dręczona żądzą krwi,
nagle wypomniała mi,
że ma już tej bajki dość,
tak ją dręczę w niej. Psia kość!
Widząc już w jej oczach łzy,
pominąłem smutne dni.
By nie robić jej na złość
wymyśliłem takie coś:
Na tapczanie leżał leń.
Nic nie robił cały dzień.
Bo paniusia co go ma,
całkiem rozpuściła psa.
Żona się przyjrzała mi,
mrużąc gniewnie ładne brwi.
Szybko mówię: Wybacz mi.
Ta paniusia, to nie ty.
A tymczasem głodna pchła
aż rzuciła się na psa.
Nawet nie dziękując mi,
bo poczuła znów zew krwi.
Warknął nagle, groźnie pies,
bo zazwyczaj tak to jest,
kiedy nieproszony gość
zacznie robić nam na złość.
I ruszyły łapy dwie
na wyprawę przeciw pchle.
Czeszą kudły tak zawzięcie,
że przechodzi psie pojęcie.
Pchła tym nieźle przerażona,
rzecze na to oburzona:
Hej, uważaj głupi psie,
bo skaleczyć możesz mnie.
Na nic zdały się protesty,
ani rozpaczliwe gesty,
ani wrzaski, że ten pies
chyba jakiś wściekły jest.
Przeskoczyła więc na zad,
poza zasięg groźnych łap.
Tam już jednak ostre kły
też szukają w sierści pchły.
Kłapią szybko i złowrogo,
aż przechodzi serce trwogą.
Nie daruje pies jej win,
taki z niego sukinsyn.
Jak się z tamtąd wydostała?
Sama chyba nie wiedziała.
Cał była tak wymięta,
jak psu z gardła wyciągnięta.
Wtem dostrzegła to paniusia,
że coś tam się dziwne rusza.
Gdy odkryła co to jest,
to zalała ją zła krew.
Tak się tym zbulwersowała,
aż ze złości posiniała.
I zabiłaby jak psa,
szczęście ręka już nie ta.
Pchła już dłużej nie czekała.
Dość na dzisiaj wrażeń miała.
Jak sprężyna się odbiła,
na parapet wyskoczyła.
Tam się nagle zatrzymała
nim następny skok oddała
i z wrażenia ją zmroziło,
bo to ósme piętro było.
Pomyślała: Na psa urok!
To wymyśla jakiś burok!
I zawrócić szybko chciała,
ale się rozczarowała.
Okno za nią się zamknęło,
tak że odwrót jej odcięło.
Jak by tego było mało,
to się znowu rozpadało!
Więc westchnęła tylko z żalem
myśląc co tu robić dalej:
Wszystko zeszło już na psy.
W szczególności nawet pchły.